Czy pamiętasz pasek antystatyczny?

Do niedawna nie dało się spojrzeć na auto, nie widząc kawałka plastiku wystającego z tylnego zderzaka i szurającego po ziemi. Pasek antystatyczny, bo tak nazywa się ten dzyndzel, wypadł jednak z łask. Nie tylko ja to zauważyłem – można znaleźć artykuły zadające podobne pytanie na przykład na MotoWP. Co się zmieniło?

Najzabawniejsze w tym wszystkim jest to, że nie zmieniło się nic. Rolą paska było i jest uziemnienie karoserii pojazdu. Dzięki temu, w założeniu przynajmniej, pojazd nie powinien 'kopać prądem’ użytkownika. Nigdy nie było to wyposażenie prawnie wymagane dla pojazdów osobowych, ale wiadomo – nikt nie lubi czuć ukłucia iskry.

Nie oszukujmy się, paski antystyatyczne piękne nie są. Mają na celu bycie praktycznym rozwiązaniem, nie upiękrzenie karoserii auta. Wyjaśnienie zniknięcia może być tylko jedno – pasek antystatyczny nie robił, co do niego należy. Mimo montażu, prąd wciąż kopał użytkowników pojazdu. Czyżby więc uziemnienie samochodu nie przynosiło zamierzonych efektów?

Otóż przynosiło, ale 'kopnięcie’ prądu to nic innego jak przeskoczenie ładunku elektrycznego z jednego przedmiotu na drugi. Gdy pocałować dziewczynę która ma naelektryzowane włosy, kopnięcie poczujecie oboje. Podobnie też działo się z użytkownikami uziemnionych pojazdów. Mogli oni nosić np. wełniane swetry, na których zbierał się ładunek statyczny, który przeskakiwał na rozładowaną, metalową karoserię auta.

Paski są do dziś stosowane tam, gdzie przypadkowa iskra może dokonać największych szkód – na cysternach. Skuteczność tego 'urządzenia’ jest więc potwierdzona i, jeśli naprawdę ci zależy na uniknięciu bycia 'kopanym’ przez auto, warto jest je zainstalować. Szczerze jednak, nie brakuje mi ich.

Xblitz